20 lipca 2012

21. Obietnica

 Przyglądałem się jej uważnie tak jakbym nie wiedział jej z parę lat, a to za ledwie kilka tygodniu możliwe, że kilkanaście dni. Spragniony jej obecności przybliżyłem swą twarz do jej i musnąłem delikatnie jej usta. Z początku delikatnie, po czym pogłębiłem pocałunek.

Gdy znalazłam się tak blisko niego. Nie mogłam po prostu wykonać żadnego zaledwie najdrobniejszego ruchu mego ciała. Stałam jak sparaliżowana pozwalając aby to on wykonał kolejny ruch. Nie spodziewanie mnie pocałował. Zdesperowana dałam się ponieść i sama oddawałam jego pocałunki. Poczułam jak jego ręka przeczesuję moje włosy, aż po wpływem przyjemnego dotyku zamruczałam mu  do ust, co najwidoczniej mu się spodobało.
- Sasuke - zwróciłam się do niego miedzy pocałunkami.
- Tak - oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie swymi czarnymi tęczówkami. Nie czekając na moją odpowiedz po raz kolejny posmakował mych ust.
- Nie możemy - sprzeciwiłam mu się i odepchnęłam go lekko od siebie.
- Dlaczego? - pogłaskał mnie po policzku, przypatrując się mej twarzy.
- Bo nie - odparłam
- Wiem, że Ci na mnie zależy.
- Mylisz się - uniosłam się i wyrwałam z jego objęć. W jednej chwili spojrzałam ostatni raz i obróciłam się w stronę drzwi - daj mi  spokój - dodałam na koniec i zniknęłam mu z oczu.

Wściekły uderzyłem w ścianę i obróciłem się w bok, by udać się do kuchni. Po raz kolejny nic nie udało mi się zrobić. Jestem skończonym kretynem.
- Sakura córeczko... - wyszła za ściany jej matka i zamilkła widząc, że jestem tylko ja.
- Nie ma jej już - odparłem na co kobieta spojrzała się na mnie zaskoczona. - wyszła. - dodałem i wyminąłem ją wchodząc wprost do kuchni. Podszedłem do szafy i nalałem sobie soku porzeczkowego. Za jednym łykiem wypiłem wszystko i odłożyłem szklane naczynie do zlewu, sam się oparłem rękoma o blat wypuszczając ciężkie powietrze. Po dłuższej chwili gdy się odwróciłem  oparty o ścianę stał ojciec Sakury, który mi się najwidoczniej przyglądał. Wyminąłem go i już chciałem odejść bez słowa, ale nagle coś mnie natchnęło.
- Czy ja wszystko muszę schrzanić - stwierdziłem na głos i zatrzymałem się stojąc tyłem do mężczyzny.
- Słucham? - zwrócił się do mnie odchodząc od lodówki, gdzie trzymał w ręki dwie butelki alkohol.
- Skrzywdziłem kolejną osobę - dodałem nie ruszając się z miejsca.
- Chodź na taras tam porozmawiamy - stanął obok mnie i wskazał ręką abym poszedł w dane miejsce. Nie wzruszony spojrzałem w tam i udałem się za nim. - Co Cię trapi?
- Wszystko - odparłem, po czym oboje usiedliśmy na drewnianych krzesłach, a on podał mi piwo.
- Możesz jaśniej - spoglądał na mnie.
- Chodzi o to, że skrzywdziłem pańską córkę i domyślam się, że pan o wszystkim wie - spojrzałem na niego. Na co on jedynie kiwnął głową i upił spory łyk piwa. - Tak myślałem. Ale ja ją bardzo kocham tylko szkoda, że tak późno to wszystko zauważyłem i zły wybór wybrałem. - stwierdziłem patrząc na ogród.
- No tak moja  Wisienka - westchnął i spojrzał na ogromne drzewo z różowymi kwiatami, które już opadły lekko z gałęzi i teraz leżały na zielonej trawie. - spójrz na to drzewo - zwrócił się do mnie.
- Widzę. - spojrzałem w tam tym kierunku.
- Zasadziłem je wraz z tym gdy moja córka przyszła na ten świat. A ono rośnie i przeżywa wszystkie jej upadki i wzniesienia. Moja żona twierdzi, że to drzewo żyje wraz z nią, a ja zgadzam się z nią. - uśmiechnął się do siebie. - a teraz ono upada, bo ona cierpi.
- A co ja mam do tego? - zapytałem nie rozumiejąc co mam z tym wspólnego.
- Daj jej się pozbierać i pozwolić na to aby ktoś inny się nią zaopiekował. - spojrzał na mnie - Pozwalając aby od nowa ożyła i zapomniała o tym, że upadła.
- Ale ja ją kocham.
- Wiem to.
- To dlaczego każe mi pan z niej zrezygnować.
- Ponieważ każde z was będzie mogło pokochać to co ma a nie to co jest dla niego nie osiągalne Sasuke. Rozumiesz?
- Tak. Ale jeśli z niej zrezygnuję to....- przerwałem zastawiając się co będzie dalej.
- To obdarzysz tą miłością Ino i swoje przyszłe dziecko. Dasz im rodzinę.
- Ja jej nigdy już tak nie pokocham.- uniosłem się i dopiłem do końca piwo. Zdenerwowany wstałem i ruszyłem w stronę drzwi.
- Obiecaj mi coś - odezwał się.
- Tzn? - obróciłem głowę na bok zerkając na niego.
- Pozwolisz jej na to aby sama wybrała dla siebie szczęście. - odparł patrząc przed siebie.
- Dobrze. Obiecuję - zgodziłem się z nim. Po czym wszedłem do domu.

2 miesiace później.....

Siedziałam właśnie na lotnisku i czekałam na Saia. Po dłuższej czasie postanowiliśmy, że nie możemy urwać naszej znajomości mimo tego, iż wyjechał on na cały miesiąc do pracy. Przez ten czas od momentu podania sobie numerów po przez spędzenia razem całego miesiąca spotykaliśmy się prawie, że codziennie. A jeśli była taka możliwość pomagał mi w fundacji. Przez co nasze więzi jeszcze bardziej się umacniały a my zbliżaliśmy się do siebie. Bardzo się za nim stęskniłam podczas jego nie obecności. Każdego dnia wieczorem rozmawialiśmy ze sobą i opowiadaliśmy sobie co się działo.
Znudzona oparłam się o oparcie krzesła i wyciągnęłam komórkę zerkając która godzina. Po dłuższej analizie stwierdziłam, że jego samolot spóźnia się już 5 minut.
- Samolot z Paryża do Tokio nr 15  wylądował właśnie. Czekających prosimy skierować się do brami nr 3 - rozniósł się komunikat po lotnisku. Czym prędzej podniosłam się z miejsca zabierając ze sobą torebkę. Po czym skierowałam się do brami  z której ma wychodzić. Po dłuższym wypatrywaniu go wśród pasażerów, w końcu wyszedł za brami.Wyższy ode mnie o nie całą głowę mężczyzna o krótkich brązowych włosach i czekoladowych oczach o nie zbyt umięśnionej posturze. Przyglądając mu się zachichotałam widząc jego zachowanie. Nie czekając ani chwili dłużej wyszłam z tłumu i pomachałam do niego. Gdy  mnie zauważył uśmiechnięty szybko skierował się w moją stronę jak ja w jego. Szczęśliwa podbiegłam do niego  i wskoczyłam w jego ramiona  ledwo co nie stracił przeze mnie równowagi, po czym mocno się do niego przytuliłam.
- Stęskniłem się za tobą - przytulił mnie mocno do siebie, a za rem kręcił do okoła.
- Ja też - dodałam.
- Wiesz zaraz mnie udusisz - dodał śmiejąc się.
- Przepraszam - zerknęłam na niego zakłopotana i zeszłam z niego. - Jak ci minęła podróż?
- Dobrze - odparł - całą przespałem - dodał.
- Oj śpiochu - zażartowałam.
- Jedzmy już do domu - zaproponował zabierając wagarz po czym oboje udaliśmy się na parking. do mojego samochodu. Gdy tylko znaleźliśmy się obok niego Sai schował swój bagaż i razem oboje wsiedliśmy do auta. Zaraz po tym odpaliłam go i ruszyliśmy do jego domu.

Nim się obejrzałem, a ten czas tak szybko minął. Za ledwie kilka tygodni temu spędzałem każdy możliwy czas z nią dopóki tego nie schrzaniłem. Dwa dni temu Ino wróciła do domu. W pewien sposób całkiem odmieniona. Zaspany  spojrzałem na zegarek, który wskazywał 12. Odruchowo obróciłem się w bok gdzie ujrzałem nadal śpiącą blondynkę . Nie chciałem jej budzić dlatego po cichu wyszedłem z łóżka i skierowałem się do łazienki. Rozebrany do naga stałem pod prysznicem, a krople wody spływały w dól wzdłuż mego ciała. Umyty wytarłem się ręcznikiem, po czym założyłem na siebie czarne bokserki i wykonałem resztę czynności. Odświeżony z powrotem wszedłem do naszego pokoju i spojrzałem w stronę łóżka. Podszedłem do niego i ukucnąłem obok niego,przypatrując się śpiącej dziewczynie.Nie mogę pojąć tego, że wkrótce zostanę ojcem, a ona jest dla mnie tera najważniejszą kobietą w życiu i muszę to zaakceptować. Delikatnie przejechałam palcami po jej wewnętrznej części dłoni, a na jej twarzy zagościł uśmiech. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
- Dzień dobry - ucałowałem ją w czoło.
- Hej - uśmiechnęła się - która godzina?
- 12 - odparłem siadając na skrawku łóżka.
- Już ta godzina? - zaskoczona podniosła się. - muszę wstać.
- Zaraz - dodałem i schyliłem się do niej całując jej usta.

4 komentarze:

  1. Trochę smutne że go Sakura odepchnęła :( mam nadzieję że będą razem :) Lilka901 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybkie tempo sb narzuciłaś:-) hay

    OdpowiedzUsuń
  3. super ciekawe co bedzie dalej:)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne opowiadanie.
    Fabuła też bardzo mi się podoba ;p
    Mogłabyś mnie informować na http://kwiat-mroku.blogspot.com/?
    Czekam na nn i życzę weny

    OdpowiedzUsuń